Okno i Nocleg
***Oczami Laury***
Jak wrócę do domu, to posprzątam i pójdę z psem na spacer. Myślałam wracając z siatkami pełnymi jedzenia. Gdy doszłam do domu, zobaczyłam stłuczone okno. -Ja im pokaże!- krzyknęłam ze złością i wparowałam do środka. Na korytarzy leżała piłka do football'u amerykańskiego. Wzięłam piłkę i podeszłam do domu na przeciwko. Było to miejsce dla mnie skażone idiotyzmem. zadzwoniłam do drzwi. Otworzył je najstarszy z rodzeństwa Lynch'ów- Riker. -Co wy sobie wyobrażacie? Będziecie płacić mi za tą szybę!!!- wrzeszczałam. -Ale po co te nerwy? Zapłacimy za szkodę i po sprawie....- Odezwał się do mnie. -Po sprawie? Jeszcze dzisiaj jak wrócę z psem ma być naprawiona! ŻEGNAM.- i poszłam po psa. W głowie się nie mieści, żeby tak człowieka urządzić. Po spacerze do parku gdy wróciłam na miejsce szkody, okno nie było naprawione. Poszłam więc i znowu zadzwoniłam. Tym razem otworzyła drzwi Rydel. -Ciekawe gdzie ja niby mam teraz spać! Okno miało być wymienione! Mieliście czas do teraz!!!- Darłam się w niebo głosy. Nagle podszedł Mark. -Panno Marano. Pani okno zostanie wymienione za miesiąc bo wszystkie firmy mają za dużo prac. Na ten czas będzie pani mieszkać u nas.- powiedział. -CO?! Mam z wami mieszkać przez cały miesiąc?! Nie ma mowy... Będziecie płacić mi za hotel!-mówiłam. -5 gwiazdkowy hotel!- dodałam po chwili. -Właśnie chcieliśmy to zrobić ale w najbliższym nie ma miejsc.- Powiedział do mnie. -TO CHYBA JAKIŚ ŻART!- nie miałam wyboru musiałam spać w tym domu z tymi debilami. Nie wierzyłam w to co się działo.
***Oczami Rossa***
Łoł... Lau będzie u nas spała przez miesiąc. Może mi się uda w końcu jakoś do siebie przekonać. Tak bardzo mi się podoba. Ciekawe czemu ona mnie tak nie lubi.- Te myśli mnie wtedy męczyły. -Ross oprowadzisz Laurę po domu.- powiedziała do mnie mama. -Dobrze mamo!- krzyknąłem i pociągnąłem Lau za rękę. -Zaczniemy od góry!- powiedziałem i szliśmy na górę. - Dlaczego mnie tak bardzo nie lubisz?- zapytałem z ciekawości. -W zasadzie sama nie wiem... Miałeś mnie tylko oprowadzić po chacie a nie kurde zadawać jakieś dziwne pytania!- powiedział... Po czym zrezygnowałem i oprowadziłem ją po domu. Gdy nadszedł czas spania zaprowadziłem ją do pokoju gościnnego. Sam poszedłem do swojego pokoju i się położyłem. Zasnąłem bardzo szybko, lecz śniłem, że ona jest miła. Gdy się obudziłem zobaczyłem ją koło mnie. Nie wiedziałem czemu, co się stało ale była koło mnie... Mi było dobrze lecz gdy ona się obudziła zaczęła się drzeć. -Czemu ty tu leżysz????- wrzeszczała. Wtedy zrozumiałem że jestem w pokoju gościnnym, co oznaczało, że lunatykowałem. -No... eee... chyba... lunatykowałem.- powiedziałem z niepewnością. -No pięknie wylądowałam w domu z wariatami... I tak będzie jeszcze miesiąc?! Boże dopomóż mi... BŁAGAM bo inaczej będę musiała iść do psychiatry.- Krzyczała. Wtedy do pokoju wparowali Riker i zaczął się głośno śmiać. -Czego cieszysz paszcze?- powiedziałem. On zaczął się jeszcze głośniej śmiać i przywołał resztę rodzinki.
***Oczami Rydel***
Wyglądało to komicznie. Ross bez koszuli a Laura w koszuli nocnej. Muszę przyznać, że nawet do siebie pasują ale ona za bardzo się drze. Najwidoczniej brat tego nie zauważa. No cóż jego sprawa. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. To był Ellington, który Laurze się podobał. Jaka nagle zrobiła się dla wszystkich milutka. Aż za bardzo. Cały czas się uśmiechała i waliła teksty typu "Ach jesteś taki słodki." i się szczerzyła... Brak słów. Wiedźma jedna.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wieem krótki ale mam znowu dużo na głowie... jeszcze dzisiaj lub jutro pojawi się kolejny rozdział który będzie dłuższy...
KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz